【Wywiad】Misia Ff
Witam!
Dziś dodaję do blog wywiad z Misią Ff, który robiłam w listopadzie w zeszłym roku.
Usiadłyśmy w kawairni w Warszawie i rozmawiałyśmy o jej solowym projekcie, o zespole i coś jeszcze...
*************************************************************
Niedawno wyszła twoja solowa debiutancka „Epka”. Jaka jest do tej pory reakcja od ludzi?
Na razie są bardzo dobre recenzje. To jest tydzień raptem na rynku, więc to nie dużo, ale widziałam już, że w Polityce była, i w kilku innych gazetach, więc fajnie. Też w internecie, na blogach pojawiają się pierwsze recenzje. Tak naprawdę, to jedynie co złego ludzie piszą to, to, że może jest za krótka ta epka, więc to jest dobry znak na nagrywanie przyszłych już dłuższych płyt.
Jak się powstał twój solowy projekt? Już długo o tym myślałaś?
Te piosenki, które są na „Epce”, to są współprace, duety, to są piosenki, które od jakiegoś czasu już istniały. Ale ponieważ głównym moim zajęciem był zespół, to właśnie zespół był zawsze na pierwszym planie. Wszystkie inne rzeczy nie mogły wyjść do przodu, więc teraz kiedy pojawiła się okazja, że zespół się zamraża na rok i każdy robi swoje rzeczy, ja te rzeczy swoje zebrałam, dokończyłam i wydałam. Także to nie jest tak, że w ogóle planowałam je wydawać czy zamierzałam wydać coś solo. Tak naprawdę sytuacja spowodowała, że je zebrałam, a nie odwrotnie.
Dlaczego nie robiłaś od razu cały album?
Ja mam dużo pozaczynanych szkiców i skończenie całej płyty wymagałoby więcej czasu. A to też jest taka forma pokazania mnie w innych kontekstach niż zespół. Więc to jest coś innego niż konkretnie tylko moja autorska wypowiedź. To bardziej ja w kontekście innych ludzi. Płyta będzie dla mnie ważniejsza, bo będzie na pewno bardziej „moja”.
Na „Epce” znajdują się piosenki po polsku i po angielsku. Czy jest dla Ciebie różnica w tworzeniu z dwoma językami?
Na pewno, jest bardzo duża różnica, bo ja jak piszę po angielsku, to bardziej prozą, jest historia i to się jakoś przyczynowo - skutkowo układa. Natomiast jak piszę po polsku, to bardziej bawię się słowem, bardziej to jest jakby wierszowane, rytmiczne. Zupełnie inna materia językowa, więc różnica jest na pewno bardzo duża.
Wydawało mi się, że na „Epce” można czuć taki klimat z lat 90.
(śmiech) Nie miałam takiego zamierzenia, nie celowałam w żaden czas. Te piosenki dla mnie, każda, mają zupełnie inną historię. Do innego momentu i miejsca przynależą. Nie planowałam tego, ale wychowywałam się w latach 90tych więc gdzieś to pewnie we mnie siedzi. (śmiech)
Jak Ci szła praca nad komponowaniem bez chłopaków z Tres. B?
Piosenki na Epce to w większości nie są moje kompozycje, więc największym wyzwaniem była piosenka „Kartonem”, ponieważ jest całkowicie autorska i to rzeczywiście było pierwszy raz od prawie 10 lat, kiedy bez chłopaków musiałam kończyć piosenkę. To znaczy, oczywiście ją aranżowałam z producentem, Leszkiem Biolikiem, który jest świetny, ale to było bardziej pisanie przy komputerze, a nie pisanie na żywo. Z zespołem te ostatnie lata pisaliśmy w ten sposób, że wrzucaliśmy sobie jakiś szkic na warsztat na próbę, i pisaliśmy używając żywych instrumentów. Natomiast tutaj kończenie tej piosenki z Leszkiem w studiu to było wyzwanie. „Kartonem” było na pewno dla nas najtrudniejsza do zagrania na żywo, ale mieliśmy wczoraj próby i po prostu zebraliśmy to, co najważniejsze i jest ok.
„Mózg” to jest świetny popowy kawałek. Czy pamiętasz jak ona się powstała?
To jest piosenka, która jest moją współpracą z Rykardą Parasol. Rykarda Parasol to jest taka songwriterka z San Fransisco. Ona była w Polsce i zagrałyśmy razem koncert, nagrałyśmy razem sesję na żywo dla „ Otwartej Sceny”. Właśnie Leszek Biolik, który jest producentem mojej płyty i basistą na żywo w moim zespole, jest osoba odpowiedzialna za te sesje. W każdym razie jak dostaliśmy z Leszkiem oryginalną wersję tej piosenki i przymierzyliśmy się do polskiego tekstu to się okazało, ze język polski to jest zupełnie inna rytmika. To wszystko wyszło w refrenie - inny rytm, co spowodowało zupełnie inne aranży bębnów, i potem kolejnych instrumentów. Także aranżacja wyniknęła z polskiego tekstu, to był ciekawy eksperyment.
A jak się współpracowało z Bartkiem Szczesnym? Jest to fajny remix.
Bardzo lubię Bartka. Znamy się od lat. Bardzo się cieszę, że miał czas i że poczuł tę piosenkę, bo wiem, że się sam wahał w tym aranżu, ale bardzo lubię jego remix. Też uważam, że on jest bardzo zdolny, jestem bardzo szczęśliwa, że jest jego remix na tej płycie.
Super mi się podoba ta piosenka „Pie In The Sky”, bo jest w tym taki ciężki bas i melodia miła do uszu.
To jest piosenka zespołu The Mad Trist, z Maastricht. Oni są naszymi przyjaciółmi, taki pierwszy zaprzyjaźniony zespół, że graliśmy razem próby, festiwale, potem mieliśmy tego samego menedżera. Oni byli takim zespołem ciężkim, przesterowane gitary i w ogóle, a my, Tres. B, takim bardziej melancholijnym, z dziewczynką na basie w kształcie motyla. Zawsze mi się podobało jak oni grają, bo ja też lubię takie gitarowe rzeczy, ale jakoś nigdy się nie złożyło, żeby coś zrobić razem mimo, że znamy się do lat. I jak wydali tę najnowszą płytę, chyba w lutym jakoś, my akurat graliśmy na festiwalu w Holandii. Usłyszałam pierwsze nagranie z tej nowej płyty i strasznie mi się spodobało. Zaproponowałam, żebyśmy zrobili jakąś wersję ze mną. Umówiliśmy się, że ta nowa wersja to będzie dla nich B side na iTunes, czyli to będzie inna wersja bonusowa, a dla mnie to będzie moja główna wersja tej piosenki na tej „Epcę”.
Teraz możesz mi powiedzieć o tym, jak i kiedy zaczęłaś robić muzykę na początku?
Miałam 6 lat i poszłam do szkoły muzycznej. Nie cierpiałam tej szkoły, to było antymotywujące, frustrujące. Bardzo mi się podobały lekcje na fortepianie i rytmika, ale pozostałe rzeczy źle wspominam. Najwięcej uczyłam się w domu, gdzie mój tata mi grał na akordeonu, a ja ze słuchu za nim powtarzałam. Potem jako 10 latka rzuciłam tę szkołę muzyczną, myśląc sobie, że trudno, nie będę muzykiem. Ale 10 lat później w internecie znalazłam szkołę muzyczną, kursy muzyczne w Danii i postanowiłam, że pojadę tam i spróbuję, bo cały czas gdzieś to chodziło za mną. Był to w zasadzie najważniejszy ruch, który wykonałam, bo pojechałam do tej Danii i tam spotkałam chłopaków z Tres.B. Jeden grał na gitarze, drugi na perkusji, więc było powiedzieli mi „no słuchaj, jak masz wolne ręce to grasz na basie”. Ja nie umiałam kompletnie, powiedziałam, że to się nie da, bo nigdy nie grałam na gitarze. Ale jakoś tam krok po kroku zaczęłam grać i przede wszystkim najważniejszą rzeczą była dla mnie zmiana mentalu. A mianowicie, że wszyscy tam są tacy, że po prostu wchodzą, biorą instrumenty i jeżeli to czują jakoś, to grają. To nie jest tak, że kto ma dyplom ten zagra, kto nie ma dyplomu i nie skończył szkołę, nie gra, bo nie jest muzykiem. Albo masz i czujesz to, albo nie. Także otworzyłam się na tę myśl, że mogę robić muzę, tym bardziej, że jeszcze przed wyjazdem do Danii, jak to zaczęło za mną chodzić, to sobie pisałam w domu bardzo dużo. Chyba nawet do tej pory wisi gdzieś w internecie moja epka z wtedy, taka bardzo lowfijowa, całą sobie ją nagrałam, wyprodukowałam, więc też się uczyłam jak to się w ogóle robi. I to było tak ze 12, 13 lat temu, więc już wtedy wiedziałam, że tak naprawdę o coś mi chodzi w tym muzykowaniu i bardzo się cieszę, że się odważyłam wykonać ten ruch, te przeprowadzkę do Danii, bo to spowodowało, że zmieniła mi się przestawka w głowie i jednak uwierzyłam w to, że mogę robić muzykę też i bez szkoły.
Masz bardzo śliczny bas w motyle. Gdzieś to kupiłaś?
Tak, tak. On jest kupiony, nie robiony na zamówienie. To jest taka marka amerykańska dla dzieci i dziewczyn. W różnych kolorach, w kształcie kwiatka, w kształcie serca. Generalnie są infantylne, ale ten motyl jakoś tak się wpasował. Znalazłam go w internecie i kupiłam kompletnie w ciemno. Pół roku do mnie szedł pocztą, więc się śmiałam, że kupiłam nowy, a doszedł, już vintage. (śmiech) Ale cały czas go mam, i był przedwczoraj w naprawie i mam nadzieję, że jeszcze długo mi posłuży, bo bardzo go lubię.
A czy będziesz działać międzynarodowo, czy na razie tylko w Polsce?
Zobaczymy. Polska nie ma jeszcze prawdziwego biura eksportowego, ale też wydaje mi się, że jest to pierwszy moment, kiedy to się staje powoli możliwe. Jest Instytut Adama Mickiewicza, który wysyła na showcase’y, zaczyna mieć network ludzi współpracujących z festiwalami zagranicznymi itd. Ja bardzo bym chciała być bardziej obecna zagranicą, bo jednak mieszkałam w Danii i w Holandii, mam network, przyjaciół, też w Anglii i innych krajach. Trzeba nad tym popracować. Zacznę od płyty (śmiech)
Czy kiedyś byłaś w Japonii?
Nigdy.
Czy masz coś ulubionego z Japonii czy wspomnienie związane z Japonią?
Mam takie bardzo proste skojarzenie, bo mi się kojarzy natychmiast „Lost In Translation”. To nie w sensie, że to jest jakieś prześmiewcze w żaden sposób, tylko jak ja o tym myślę, jakby Warszawa czy wszystkie miasta w Europie w porównaniu z tym wrażeniem wielkości miasta w ogóle jak tam się zjeżdża, to nie ma jak porównać. Dużo większe i w ogóle, że nie wiadomo na co spojrzeć. Też sobie myślę, że chciałabym pojechać, ale nie mogłabym sama pojechać albo nikogo nie znając, bo po 2 godzinach bym zwariowała i nie wiedziała co zrobić ze sobą. Więc kojarzy mi się w tym sensie z taką monumentalnością, ale monumentalnością nie w sensie historycznym, tylko w sensie nowoczesności.
Co byś chciała zrobić, zwiedzać jak będziesz w Japonii?
Wszystko, co się da. Nigdy nie byłam, więc wszystko mnie interesuje. Równie chętnie bym poszła do muzeum i do kogoś do domu zobaczyć jak to tam wygląda.
Masz swoją audycję w radiu. Jak wybierasz piosenki?
Tak naprawdę staram się grać dużo premier, żeby być na bieżąco jakby pokazywać ludziom co nowego można usłyszeć. Ale też gram tematycznie, jak są koncerty albo zapraszamy ludzi na wywiady czasem, oni też przynoszą jakieś swoje ulubione piosenki, więc różnymi kluczami. Nasza audycja to jest audycja muzyczna, ale też w drugiej godzinie zawsze mamy jakieś dyskusje związane z branżą muzyczną i wtedy też w kontekście tego gramy piosenki. Ale nie zawsze gram tylko to, co mi się podoba. Uważam, że rolą dziennikarza jest to, żeby ludziom podawać informację, które mogą im ułatwić życie. W dziennikarstwie informacyjnym to jest najważniejsze, żeby nie podawać informacji od razu z tezą, ale nawet w dziennikarstwie muzycznym, mimo, że jest totalnie subiektywne można puścić piosenkę i powiedzieć „ja tego nie czuję, ale zróbcie z tym co chcecie, wielu osobom może się to na pewno spodobać”.
Jaki masz na plan na najbliższej przyszłości?
Dzisiaj jadę do Łodzi grać koncert! (śmiech) Mam koncert promocyjny w grudniu tu w Warszawie, mam koncerty w Zielonej Górze, w Toruniu. Mam koncerty jeszcze z Tres..B, w Polsce i w Niemczech. Na przyszły rok myślę, że też chyba będzie jakaś mniejsza trasa, ale zależy mi nad tym, żeby kończyć moje szkice, które mam rozgrzewane, żeby jakoś się zabierać za materiał na jakąś dłuższą formę.
A co dalej będzie z Tres. B?
Zespół Tres. B ustalił, że się zamraża na przyszły rok czyli na 2014. Także dogramy te koncerty,
które mamy w tym roku, przyszły rok to przerwa, no i gdzieś tam pod koniec 2014 spotykamy się i ustalamy co się dzieje. Jeżeli będziemy mieli na tyle energii, żeby coś zrobić to ruszymy. Natomiast jeżeli poczujemy, że nie ma energii, mielibyśmy coś na siłę robić, to nie ma sensu. Jesteśmy na takim etapie, że nagraliśmy bardzo fajną płytę „40 Winks of Courage”, ja ją bardzo lubię, jest bezkompromisowa, i ja i chłopaki, się podpisujemy pod tym w 100%. I lepiej skończyć na takiej płycie niż na siłę coś próbować napisać i potem wydać coś, z czego ani my ani fani ani management nie będą do końca zadowoleni. Także też trochę tak uważam, że trzeba wyczuć kiedy wstać i wyjść - nic na siłę. Ale po to jest ten rok, żeby sobie dać trochę czasu na porobienie swoich rzeczy, może nabranie energii i być może się okaże, że mamy zupełnie nową świeżą energię, że chcemy pracować. Zobaczymy.
Jakie 3 płyty zabrałabyś na bezludną wyspę?
Strasznie to jest trudne, bo ja nonstop słucham muzyki! Generalnie mam dużo takich piosenek, których słucham pojedynczo, niezależnie od płyt. Ale też mam kilka takich płyt, które słucham w całość. To na pewno byłaby jakaś płyta PJ Harveya, i prawdopodobnie „Is this Desire”, Myślę, że to by było „High Violet”, The National. Może, ponieważ ostatnio widziałam ich na żywo i strasznie uwielbiam ten zespół, to jeszcze Local Natives, „Gorilla Manor”.
Bardzo dziękuję za rozmowę!!
*************************************************************
Oto mam artykuły tłumaczenia tekstów piosenek Misi.
Mózg by Misia Ff
Kartonem by Misia Ff