W maju z Polski przyjechali electropop duo, The Dumplings do Tokio, żeby tutaj zagrać 3 koncerty, 2 w Shimokitazawa SoundCruising i 1 w Daikanyama Mame Romantic. Grali naprawdę świetnie i wydać było, że ludzie dobrze się bawili. Grali z mocną aranżacją piosenki z No Bad Days i inne, brzmiąc nawet lepiej niż w płycie. Następnym dzień po SSC, porozmawiałam z młodymi muzykami o występie, trzęsieniu ziemi i trochę o następnej płycie.
Jak macie wrażenie po pierwszym koncercie w Shinokitazawa Soudcruising?
Justyna: Po pierwszym było ciężko, bo w ogóle nie mieliśmy próby. Tylko podłączyliśmy się i od razu ludzie przyszli i słuchali nas, co jest trudne, gdzie jest inne napięcie i tego niestety nie wytrzymałam. Ale drugi koncert już było lepiej.
Kuba: A ludzie się bawili całkiem inaczej niż w Polsce. Tańczyli.
Justyna: W Polsce ludzie w ogóle nie tańczą.
Kuba: Bardziej się wsłuchują w muzykę.
Justyna: W Polsce ludzie tańczą kiedy już są pijani i po pierwszej nocy (śmiech).
Widzieliście jakieś fajne zespoły?
Justyna: Widzieliśmy mało. W sumie 2 lub 3.
Kuba: Ten ostatni(Owarizumu Benkei) był super. Wielkie wrażenie na nas zrobił.
Widać było na koncercie, że gracie piosenki z albumu z aranżacją.
Kuba: Tak. Pozmienialiśmy trochę, żeby na koncertach było więcej mocy i żywiej.
Justyna: Żeby nie przyszli i słyszeli tego samego, co na płycie.
Rok minął od wydania płyty, a już jeździcie po świecie. Jak się czujecie z tym? Kuba: Cieszę się. To jest spełnienie marzeń. Tak chcieliśmy.
Justyna: To, że lecimy do Japonii dotarło do nas dopiero jak byliśmy w samolocie z Frankfurtu do Japonii. Jakoś ciężko było w to uwierzyć. Tak trochę zaczynamy jeździć po świecie. A Polska w sumie już całą przejechaliśmy.
Nie byliście trochę przerażeni, że tak nagle zostaliście gwiazdami?
Kuba: Nie. Tego tak nie odbieramy. I tak na co dzień nie rozpoznają nas na ulicy.
Justyna: Rozpoznają się nas ci, którzy naprawdę siedzą w muzyce i którzy mają coś do powiedzenia. Przeważnie o tym rozmawiają, a nie że, zdjęcie itd.,
Jesteście bardzo młodzi, ale kiedy się słucha Waszej muzyki, tego się nie czuje. Skąd wyszła taka dojrzałość?
Kuba: Szczerze to jest kwestia tego, czego sami słuchamy, też dużo takiej muzyki.
Justyna: Jesteśmy bardzo osłuchani.
Kuba: Ludzie w naszym wieku chyba nie słuchają aż tak dużo i tak różnej muzyki. W sumie moje inspiracje, które na nas wpływają, taką muzykę gramy.
Czy mieliście jakąś koncepcję kiedy robiliście album?
Justyna: Właśnie nie mieliśmy jakiejś koncepcji. Każda piosenka powstała zupełnie w innych okolicznościach.
Kiedy i od czego zaczęło się Wasze zainteresowanie muzyką?
Justyna: To się zaczęło bardzo dawno w sumie przygoda z samą muzyką. Od malutkiego można powiedzieć. Graliśmy, śpiewaliśmy.
A macie jakiegoś konkretnego artystę, który właśnie Was zainspirował?
Justyna: Można powiedzieć, że to się zaczęło od duetu Aluna George. Oni nas zainspirowali swą muzyką też, ale jednak jesteśmy zupełnie inni. Było jeszcze mało takich zespołów kiedy my zaczynaliśmy.
Już myślicie o następnej płycie?
Kuba: Tak. Właśnie zbieramy materiały.
Justyna: Mamy to w jesieni wydać.
Będzie inna niż pierwsza?
Kuba: Raczej trochę cięższa. Te piosenki na pierwszej płycie są trochę lekkie. “Słodko-słony czos” jest na przykład wesołe. A teraz będzie dużo ciężej i mroczniej.
Justyna: Trzecią piosenkę, którą graliśmy wczoraj to była nowa. Ma być na nowej płycie.
Dlaczego nazywaliście siebie The Dumplings?
Kuba: To jest taka trochę ironia, bo nazwa dumplings po angielsku kojarzy się z polskimi pierogami, ale angielska nazwa, która jest bardziej dźwięczna niż polskiej pierogi i jest lepiej kojarzona zagranicą, bo też nie chcieliśmy się skończyć tylko w naszym kraju. To dlatego The Dumplings.
Czy macie ulubionych artystów, do których zawsze wracasz?
Kuba: Tak, Jamie T w moim przypadku i Metronomy.
Justyna: Metronomy, tak oboje bardzo. No i Tiersen.
W Polsce jest teraz trend muzyki elektronicznej i myślę, że macie na to dużo pływu.
Kuba: Nie byliśmy pierwsi. Jak zaczęliśmy grać to też pojawiła się Bokka w tym samym czasie, i Rebeka już dużo dłużej grała, ale teraz zaczęła dopiero wypływać z podziemia. Czy mieliśmy wpływ? Może trochę.
Tą pierwszą płytę razem produkował Bartek Szczęsny z Rebeki.
Kuba: Tak. Przyjaźniliśmy się i pomagał nam. Też dużo się nauczyliśmy się przez te 2 tygodnie pracy z nim. Teraz drugą płytę będę ja produkował i to z małą pomocą kogo. Jeszcze nie zdradzamy tego, bo nie chcemy. Może nie bardziej nasza, ale bardziej zgrana przez nas. Bartek też dość dużo włożył w to pracy.
Jak Wam się podoba Japonia do tej pory?
Justyna: Kuba już tu był, a ja jestem pierwszy raz. Bardzo mi się podoba ten klimat, i to, że mi wszędzie pachnie morzem. Ludzie są strasznie mili, tacy śmieszni są i fajni. Jest kolorowe bardzo. Lubimy, jak coś jest kolorowe. To jest trochę takie miejsce dla nas, tak się bardzo odnajduję tutaj.
Ale przeżywaliście trzęsienie ziemi wczoraj?
Kuba: Mieliśmy wieczór wcześniej też lekkie tąpnięcie jak byliśmy w hotelu. Wczoraj też. My się tak nie wystraszyliśmy jak ludzie, którzy byli w tym klubie. Była taka 5 minutowa cisza i wszyscy tak na siebie spojrzeli i taka nerwowa atmosfera się zrobiła.
Justyna: A jeszcze wcześniej jak oglądaliśmy film wszyscy razem, to nagle tąpnęło.
Kuba: Dla nas to jest takie zaskoczenie, nie wiedzieliśmy sobie co zrobić. Nie jesteśmy przyzwyczajeni.
Przed przyjazdem do Japonii, czy planowaliście, żeby coś tutaj zwiedzać?
Justyna: Kuba dobrze wie, bo on już tutaj był. On jest takim naszym przewodnikiem trochę.
Kuba: Myślę, że głównie tak modowo, bo to, co się pojawia w Japonii w modzie, to do Europy trafia dopiero, nie wiem, za 2 lata. Tu jest tak, wszystko jest do przodu z modą. Oboje interesujemy się modą, więc w ten sposób na pewno. Nie wiem czy będziemy mieli tyle czasu, żeby pooglądać jakieś zabytki. Sam klimat miasta na nas działa. Też dużo zdjęć będziemy robić. Jutro się wybieramy na polowaniw. Zobaczymy, może do Kyoto na chwilę podjedziemy, żeby Arashiyama zobaczyć, bo to jest piękna rzecz. Też kupujemy dużo płyt, bo kolekcjonujemy płyty winylowe, a japońskie wydanie są najlepsze, więc trzeba dużo poszukać.
Jakie macie najbliższe plany?
Kuba: W czerwcu gramy pod weekend w Polsce.
Justyna: Potem Open'er Festiwal w lipcu, też będziemy grać na Sziget Festiwal w Węgrzech. Czeka nas trasa Francji i Niemcy. Gramy cały czas, ale jeszcze do szkoły też muszę chodzić.
Proszę o parę słów dla Japońskich słuchaczy.
Kuba: Na pewno jeszcze chcemy tu wrócić, żeby znowu zagrać.
Justyna: Chcemy grać w wielu miejscach w Japonii.
Kuba: Tak. Jeżeli to się uda, to będziemy bardzo szczęśliwi.
Jakie 3 płyty zabralibyście na bezludną wyspę?
Kuba: Arctic Monkeys „Whatever People Say I Am, That's What I'm Not”, Metronomy „The Endlish Riviera”, i chyba Jamie T „Kings and Queens”.
Justyna: Ja też Metronomy „The Endlish Riviera”, Baxter Dury „It’s A Pleasure”, Kanye West „Yeezus”
W kwietniu, przyjechali z Warszawy Duże Pe wraz ze swoją dziewczyną i managerką Sylwią, żeby w Japonii zagrać serię wielokulturowych setów dj'skich. Niestety tylko raz i na chwilę byłam w jednej imprezie w Tokio, ale naprawdę było dużo energii. Spytałam się skąd ma tyle energii i o działaniu bez granicy.
Tak! Solowo i w ramach moich zespołów czy kolektywów dj'skich występowałem już w różnych miejscach poza Polską - w Indiach, w Afganistanie, w Belgii, w Korei Południowej, we Francji, w Niemczech, w Szwecji i kilkunastu innych krajach - ale w Japonii jestem pierwszy raz.
Jak wrażenia?
Dopiero przyjechaliśmy, ale wrażenie jest niesamowite. Jest przytłaczające - w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Czujemy się trochę jakbyśmy nagle znaleźli się w 'Blade Runner' albo w 'Ghost In The Shell' (Śmiech) Wszystko jest intensywne, duże, szybkie, głośne... i fascynujące! A do tego dosłownie na każdym kroku znajdujemy coś pysznego do jedzenia, co sprawia że jako 'foodies' czujemy się tu jak w raju! No i dochodzi do tego czynnik ludzki - wszyscy których spotykamy są super mili i pomocni, chodząc po mieście czujesz się tu bardzo bezpiecznie... Słowem - rewelacja!
Będziecie w Japonii przez 2 tygodnie. Co będziecie odwiedzać?
Trzeba chyba zacząć od tego, że mamy dość nietypowy sposób zwiedzania - 'chaotyczny, spontaniczny i losowy' (Śmiech) To znaczy wolimy się 'fajnie zgubić' w zaułkach miasta, na przykład idąc tropem ciekawego street artu, niż z przewodnikiem w ręku sprawdzić jeden po drugim sugerowane zabytki. W ten nieskoordynowany sposób łatwiej chłonąć miasto takie, jakim faktycznie jest, unikając miejsc pełnych turystów i dostosowanych do ich potrzeb. Z racji na gigantyczne rozmiary Tokio - gdzie przebywamy przez najbliższych kilka dni - skupimy się przede wszystkim na dzielnicach Shibuya i Shinjuku w okolicy których mieszkamy. Później na kilka dni jedziemy do Osaki, skąd pewnie wyskoczymy na chwilę do Kyoto i może do Kobe albo na wyspę Awaji. Zobaczymy!
Jak doszło do tego, że przyjechałeś do Japonii zagrać tu serię imprez?
W miesiącach poprzedzających nasz wyjazd zrealizowaliśmy kilka ciekawych ale wyczerpujących międzynarodowych projektów - m. in. trasę Masala Soundsystem po Turcji i trasę Masala Soundsystem po krajach Wyszehradu. Czuliśmy więc, że należy nam się gdzieś wyjechać - żeby odpocząć i 'oczyścić głowy'. Wpadły nam w ręce promocyjne bilety do Japonii, a zawsze chcieliśmy tu przyjechać, więc... Stało się! Początkowo miał to być wyjazd dla zwiedzania i odpoczynku - ale pomyślałem, że skoro już lecę na drugi koniec świata, to fajnie by było przy okazji podzielić się z lokalną publiką tym, co robię. Odezwałem się więc do kilkunastu promotorów z Japonii odpowiedzialnych za lokalne wielokulturowe imprezy w stylu w jakim gram, przesyłając im mixy prezentujące to co gram. Ku mojej radości, kilku z nich odpowiedziało pozytywnie - najpierw Shogo Komiyama z bazującego w Tokio kolektywu i managementu JAPONICUS, później Pico Nakajima z ekipy Rojo Regalo z Osaki. Następnie Shogo skontaktował mnie z organizatorem imprez Shank CB 200 w Higashi-Murayama. Równolegle, Sylwia rozmawiała z Instytutem Polskim w Tokio, który bardzo nam pomógł (dziękujemy!) i zabookował dwie kolejne imprezy. W sumie zagram tutaj 5 imprez w ciągu 14 dni - no i strasznie się z tego cieszę, bo to coś wielkiego. Naprawdę, kilka lat temu, w życiu bym nie pomyślał, że przylecę do Tokio żeby tutaj zagrać...
Jesteś bardzo aktywny - działasz jako MC, DJ, radiowiec, organizujesz wspólnie z Sylwią imprezy…
Cóż, chyba po prostu nie lubię się nudzić! A już mówiąc poważnie - kiedy zaczynałem każdy z moich projektów, wynikało to z chęci spróbowania czegoś nowego, znalezienia nowej drogi ekspresji albo nowego pola działania na którym mógłbym dokonać czegoś ciekawego. Nie spodziewałem się jednak, że właściwie wszystkie rzeczy, którymi się zajmuję, będą tak dynamicznie 'rosnąć'. A wszystkie sprawiają mi mnóstwo radości, więc ciężko mi z którejkolwiek zrezygnować...
Ale skąd masz tyle sił i motywacji?
Tak jak komiksowy Obelix, kiedy byłem mały wpadłem do kociołka z tym magicznym, energetyzującym napojem... (Śmiech) Lubię wyzwania, lubię 'podejmować walkę' z tym czy innym problemem, lubię sprawiać że ludzie tańczą, bawią się i zapominają o problemach, lubię opowiadać przez mikrofon w rymowanej formie o tym co obserwuję i czuję... To dla mnie sposób terapii czy walki ze światem, który zazwyczaj jest daleki od ideału - wyrzucam z siebie emocje i daję słuchaczom trochę radości, a ich pozytywna energia wraca do mnie ze zdwojoną siłą.
Na czym obecnie najbardziej się skupiasz?
W moim wypadku naprawdę ciężko mówić o skupieniu się na jednej rzeczy. Często zdarza się, że na przestrzeni dwóch czy trzech godzin piszę nowe teksty, słucham świeżych kawałków które zagram na kolejnej imprezie, odpowiadam na maile, rozsyłam materiały promocyjne, przygotowuję audycję, odbieram telefony od organizatorów i tak dalej. Słowem - robię wszystko właściwie jednocześnie. W tej chwili - jeżeli chodzi o działania artystyczne jako MC - najmocniej skupiam się na nowej płycie Masala Soundsystem. Jeżeli chodzi o działanie dj'skie, to najmocniej skupiam się na graniu takich imprez jak tutaj, czyli prezentujących różnorodną alternatywno-taneczną muzykę przesiąkniętą ludowymi naleciałościami z całego świata. A do tego prowadzę autorską audycję muzyczną CZWARTA FALA w radiowej Czwórce - w tej chwili w każdą sobotę i niedzielę.
Możesz trochę opowiedzieć jak i kiedy zacząłeś robić muzykę?
To było strasznie dawno temu. W 1996 roku poszedłem do pierwszej klasy liceum i wtedy zacząłem się bawić w składanie pierwszych rymów. Jako, że z natury jestem zawzięty i chcę być najlepszy we wszystkim co robię, intensywnie ćwiczyłem przez 4 lata zanim zdecydowałem się wyjść po raz pierwszy na scenę i podzielić się tym co robię z publiką. Stało się to w 2000 roku, czyli 15 lat temu. Okazało się, że publika odebrała mnie pozytywnie - więc pomyślałem, że fajnie będzie to kontynuować, zwłaszcza że wierzyłem że dam radę robić to jeszcze lepiej. Stopniowo dołączałem do kolejnych zespołów, później w 2005 roku jeden ze znajomych zaproponował mi puszczanie muzyki w jednym z Warszawskich klubów... To wszystko toczy się jak śniegowa kula, która zabiera ze sobą kolejne elementy, rośnie i przyspiesza w drodze w dół zbocza. Czasem coś od niej odpadnie, ale generalnie utrzymuje swoją strukturę i kierunek w którym się porusza. Wszystko czym zajmuję się w dorosłym życiu jest w ten czy inny sposób związane z muzyką i mam ogromną nadzieję, że tak już zostanie...
fot. IKA / I-N-I.PL
Jaki masz plan na najbliższą przyszłość?
Po powrocie z Japonii gramy kilka dużych koncertów Masala Soundsystem na festiwalach muzyki etnicznej, world music i reggae. Publikujemy też nową EP'kę tego zespołu - a może przed wakacjami zdążę też jeszcze opublikować jakąś EP'kę z moimi solowymi kawałkami. W ciągu wakacji będziemy kończyć długogrający album Masala Soundsystem, który ma się ukazać w październiku lub listopadzie tego roku. A do tego będziemy starać się wcielać w życie kolejne krajowe i międzynarodowe projekty artystyczne, również za pośrednictwem NGO 'Fundacja Planet' założonego i prowadzonego przez Sylwię.
Porozmawiajmy o Twoich imprezach - jak doszedłeś do swojego dj'skiego stylu?
Jest bardzo różnorodny...
W 2003 roku zostałem zaproszony jako MC do nagrania jednego z kawałków na pierwszą płytę Masala Soundsystem. Okazało się, że ten kawałek ('Od Tarnobrzegu Po Bangladesz') wszystkim się spodobał, został pierwszym singlem promującym ten album i zyskał całkiem dużą popularność - a ja na stałe wszedłem w ramy zespołu. Kolektyw Masala Soundsystem grał zarówno koncerty jak i imprezy - i na tych imprezach czasami zastępowałem na chwilę jednego z dj'ów i grałem z jego płyt rozmaite kawałki z Indii, z Bałkanów i tak dalej. Stopniowo zacząłem samemu wyszukiwać takie kawałki i coraz częściej pojawiałem się na imprezach Masali nie tylko jako MC, ale i jako DJ. Równolegle, w tym samym okresie przeżywałem wielką fascynację mash-up'ami - kawałkami powstałymi z połączenia fragmentów kilku istniejących już utworów. Często grałem je w radiu i wkrótce zacząłem też grać imprezy w tym stylu. Zarówno imprezy Masali jak i moje imprezy mash-up'owe były bardzo międzygatunkowe - co w dużej mierze wpłynęło na mój dj'ski styl - nie boję się kombinować ze sobą kawałków z zupełnie różnych klimatów i zmieniać ich z dużą częstotliwością. Do tego z imprez Masali została mi miłość do elementów sztuki ludowej wplecionych we współczesną muzykę, a z imprez mash-up'owych miłość do wszelkiego rodzaju remixów i editów. Wszystko to zsumowane składa się na mój dj'ski styl.
Grałeś już w różnych krajach na całym świecie. Czy publiczność różni się w poszczególnych krajach?
Zdarza się, że w niektórych krajach publiczność jest bardziej wycofana - to co robię im się podoba, ale przeżywają to w głębi siebie i nie pokazują tego tak bardzo na zewnątrz. Ale zdarza się też, że publika jest zupełnie szalona - ludzie zdejmują koszulki, śpiewają, krzyczą, skaczą ze sceny i tak dalej. Nie ma reguły. Niezależnie od tego jak reaguje publika - ja wszędzie szanuję ludzi, którzy przyszli posłuchać tego co robię. Czy bawią się w głębi siebie czy szaleją i skaczą, to jest cały czas publika, która przyszła mnie posłuchać - i chcę dla niej grać. W każdym kraju są trochę inne uwarunkowania kulturowe, i trzeba to uszanować.
Co najbardziej cenisz jako artysta?
Możliwość robienia tego, na co mam ochotę, czyli pełną niezależność. Właściwie od początku mojej działalności trzymam w swoich rękach wszystkie kwestie managementowe i wydawniczej - najpierw samodzielnie a później z Sylwią. Dzięki temu nikt z wytwórni nie powie mi, że muszę zrobić taki albo inny utwór, bo to się akurat sprzeda. Nikt nie może mi narzucić jakie poruszać tematy w kawałkach, jaką grać muzykę na imprezach i tak dalej. Mam to szczęście, że robię mnóstwo rzeczy, więc one zapewniają mi różnorodne źródła utrzymania. Przez to nie czuję przymusu, że to co nagrywam czy gram na imprezach musi być komercyjne. Robię to wszystko przede wszystkim dla siebie, dla własnej radości tworzenia i działania. Oczywiście jest ona dużo większa, kiedy podoba się to ludziom i dostaję od nich sygnał zwrotny - ale nie jest to dla mnie podstawą.
Proszę o parę słów dla Japońskich słuchaczy.
Daleko daleko stąd, za siedmioma górami i za siedmioma lasami, jest taki dziwny kraj, który nazywa się Polska - i całkiem sporo ludzi tam robi całkiem sporo fajnej muzyki. Poszukajcie więc polskich artystów na soundcloudzie, youtube i facebook'u - albo poszukajcie ludzi z Polski, którzy mogą wam podpowiedzieć jakąś muzykę z tego kraju. Myślę, że możecie się pozytywnie zaskoczyć. Albo negatywnie zaskoczyć, ale na pewno przeżyjecie jakiegoś rodzaju zaskoczenie... (Śmiech)
Jakie 3 płyty zabrałbyś na bezludną wyspę?
(Śmiech) Strasznie trudne pytanie. To trochę przerażające, ale nie pamiętam kiedy ostatnio posłuchałem jakiejś płyty od początku do końca - każdego dnia pojawia się tak dużo kawałków, że z racji na zainteresowanie wieloma gatunkami trudno mi przesłuchać wszystkie interesujące mnie single, nie mówiąc już o całych albumach. Ale dobrze, spróbuję... Na pewno wziąłbym ze sobą jeden z klasycznych albumów koncertowych Art Blakey & The Jazz Messengers, tylko musiałbym pomyśleć który. Wziąłbym też pewnie ze sobą jedną z płyt Joy Division. I coś Boba Marleya. I coś The Smiths. I jakiś Outkast. I coś od RJD2. I pierwszą płytę U.N.K.L.E... Chwila, to ile miało być tych płyt? (Śmiech)
僕の場合、ひとつのことに集中しているというのは難しいな。大抵の場合、2、時間の間に新しいライムを書き、次のイベントでかける新曲をチェックし、メールの返信をし、プロモ素材を送信し、ラジオ番組の準備をしては、オーガナイザーたちからの電話に応えるといった感じだから。すべてが同時進行なんだよ。MCとしての活動について言えば、今はマサラ・サウンドシステムのニューアルバムに集中してるよ。DJとしての活動について言えば、 世界中の民族音楽やオルタナティブなダンスミュージック、ワールドミュージックを提供できるようなパーティーをやろうとしてる。それに加えて、ラジオCzwórka(チュフルカ)で毎週の土日に「CZWARTA FALA 」という音楽番組をやっているよ。
とても多様なスタイルだよね。2003年にMCとしてマサラ・サウンドシステムのデビュー作に1曲参加したんだ。その曲「Od Tarnobrzegu Po Bangladesz(タルノブジェグからバングラデシュまで)」が皆に好評で、最初のプロモシングルとなり、大人気となった。そして僕はマサラの一員となったんだ。マサラ・サウンドシステムはライブもやるし、パーティーもオーガナイズする。そのパーティーでよく仲間のDJを少し代わることがあって、彼のレコードからインドやバルカンなどの多様な音楽をかけたりしてた。そのうち自分でもそういった曲を探すようになって、マサラのパーティーにもMCとしてだけでなくDJとして出演するようになった。同時にその頃、マッシュアップに夢中になっていたんだ。ラジオでもよくかけていたし、マッシュアップのイベントも始めた。マサラのパーティーも僕のマッシュアップのパーティーも、ジャンルがクロスオーバーしていて、それが僕のDJスタイルに影響したかなと。ひとつの曲を、まったく雰囲気の違う別の曲と掛け合わせることを恐れてないから。マサラのパーティーのおかげで、現代的なワールドミュージックが大好きになり、マッシュアップ・パーティーのおかげで、さまざまな種類のremixや編集を愛するようになった。そのすべてが僕のDJスタイルに集結されているよ。